niedziela, 8 marca 2015

Współczesne korpo vs Starożytny Rzym. "Wytresuj swoich niewolników... czyli starożytna sztuka zarządzania", Marek Sydoniusz Semp

   Zdarza się czasem, choć rzadko, że zaczyna się czytać książkę, z pozoru ciekawą, i czyta się, czyta… a po dobrych paru stronach człowiek orientuje się, że nadal nie bardzo wie, co czyta. Takie zjawisko, jak dotąd zdarzyło mi się dokładnie raz: w przypadku książki „Wytresuj swoich niewolników… czyli starożytna szuka zarządzania”. Książka ta zwraca uwagę już choćby nietypową powierzchownością: ma zaokrąglone rogi kartek (swoją drogą – genialne rozwiązanie! Jak to wygodnie leży w dłoniach…), pana na okładce w przyciągającym oko stroju, i cytaty znanych osobistości, w których pochlebnie wypowiadają się o książce, jak na przykład Juliusz Cezar. Zaraz, co?...

   Książka przedstawia w całej rozciągłości sytuację niewolników w starożytnym Rzymie – tak, jak nigdy na lekcjach historii się nie słyszało ani nie czytało w lekturach. W założeniu kierowana jest do czytelnika – pana, który na własność powinien mieć od kilku do kilkudziesięciu sług, i umieć ogarnąć to stado tak, aby nie tylko wykonywało swoje obowiązki, nie uciekało i nie skarżyło się, ale by zostawiał za sobą ludzi poddanych, ale zadowolonych i chętnych do pracy. A kontrolować powinien każdą dziedzinę życia: sen, czynności poranne, pracę, w zdrowiu czy chorobie, sferę uczuciową i seksualną, czas wolny i kontakty z innymi. Nie jest to łatwe zadanie: należy wiedzieć, gdzie niewolnika kupić, za ile, by nie przepłacić, o co pytać i na co zwracać uwagę, i wreszcie, jak go „wytresować”… Osobne rozdziały książka poświęca na metody karania nieposłusznych sług, od ograniczania racji żywnościowych aż do tortur, które są, notabene, bardzo szczegółowo opisane.

   Tym, co szczególnie zwraca uwagę przy czytaniu, jest bardzo specyficzna mentalność, przebijająca z tekstu: chociaż „rzymski patrycjusz” ma poglądy postępowe jak na „swoje czasy”, bo obstaje przy lżejszym traktowaniu niewolników i raczej pozyskiwaniu ich szacunku niż wymuszaniu go biciem, to jednak nie unika traktowania jak zwykłej codzienności takich spraw, jak: pedofilia, wykorzystywanie seksualne niewolnic czy robienie kolejnych sług z dzieci, które się z tego obcowania urodziły. Co więcej, w tym wszystkim pojawia się też motyw „nowej” grupy religijnej, chrześcijan, i porównanie ich podejścia do niewolnictwa z podejściem rzymskim. Czym się różniły te poglądy? Można by założyć, że chrześcijanie byli przeciwko niewolnictwu w ogóle bądź też traktowali swoje sługi lepiej – nic z tego.

   Zadziwiającym wydaje się fakt, że książka reklamuje się hasłami odnoszącymi się do współczesnych firm i korporacji, z ich systemem zarządzania zasobami ludzkimi… Jednak już w trakcie czytania można się zastanowić, że chociaż może nikt nikogo w pracy nie chłoszcze za błędy, to pewne prawa i zasady postępowania niewiele się zmieniły. Można by rzecz ironicznie, że taki sam pozostał system kar i nagród, który za największą nagrodę poczytuje to, że możesz nadal żyć i pracować dla swojego pana, aż do czasu mitycznego niemal wyzwolenia. Jaką naukę więc można z tej książki wyciągnąć? To już nawet zapisano na okładce: nie bij za mocno, nie każ zbyt dotkliwe, a nawet pochwal czasem, bo przygnębiony niew… pracownik to kiepski pracownik.

   Co do autora jeszcze, znalezienie informacji na temat Marka Sydoniusza Sempa (Marcus Sidonius Flax) nie jest łatwe, więc dopóki nie zagłębić się w internet, nie wiadomo, czy był on postacią rzeczywistą. Wikipedia nic o nim nie wie. Za całością stoi jeszcze niejaki Jerry Toner, a raczej pan doktor Jerry Toner, który zdaje się być twórcą tegoż dzieła, chociaż przyznaje się jedynie do opatrywania poszczególnych rozdziałów komentarzami. Co jest zabawne momentami, jako że porównanie jednego i drugiego pokazuje, jakby „obaj panowie” mieli różne zdania, a niektóre kwestie „redaktor” po prostu zupełnie inaczej zrozumiał, niż by to z dosłownej interpretacji wynikało.

   Ogółem, nie przekonała mnie forma, w jaką została ubrana całość treści. Wygląda na to, że postanowiono zastosować wszelkie chwyty, mające przyciągnąć uwagę potencjalnego czytelnika, od specyficznego kształtu samego tomiku, przez brak jasno wyszczególnionego autora – jest nazwisko na okładce, ale już inne zawarte na niej hasełka pozwalają się domyślić, że coś jest nie tak – po kosmiczne wręcz, naprzemienne wypowiedzi „pisarza” i „komentatora”, które potrafią zdezorientować. Czy to wszystko było potrzebne? Na pewno spełnia swoje zadanie, jednak ja jestem na tyle chętna wszelakim informacjom z tamtej epoki, że przyjęłabym to dziełko i bez tego, a nawet o wiele przyjemniej by mi się czytało, gdyby ktoś już z założenia, można powiedzieć, nie spróbował zrobić mnie „w konia”. A już zdecydowanie nie należy traktować tego jak poważny poradnik…

Dane ogólne:
Tytuł oryginału: How to Manage Your Slaves
Autor: Marek Sydoniusz Semp/Jerry Toner
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania polskiego: 2015

Ilość stron: 288

4 komentarze:

  1. Jakoś tak nijako odebrałem tę książkę. Raczej nie jest ona godna mojej uwagi, myślę, że nie zainteresowałaby mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jest nijaka. Pomysł jest świetny - ale w czasie lektury po prostu nie porywa. Przynajmniej mnie nie porwała.

      Usuń
  2. Pomysł, jak i tytuł, bardzo ciekawe. Tylko dzięki - a może przez Ciebie nie kupię sobie tej książki, tylko ewentualnie wypożyczę ją z biblioteki.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze dobre podejście - najpierw przeczytać, potem kupić, jeśli warto.

      Usuń

Daj znać, że widzisz ten post - zostaw komentarz albo "lajka"! (: