Czym jest magia? Nie są to znane z filmów sztuczki
iluzjonistów, zginanie różnych rzeczy za pomocą myśli, ani zmienianie ludzi w
żaby. To coś, co otacza nas na co dzień, przenika każdy element życia, reagując
na nasze pragnienia i emocje. Niektórzy korzystają z niej świadomie, innym
potrzebna jest nauka. Taką lekcję stanowi książka „Sekrety współczesnej wiedźmy”
Melanie Marquis.
Na wstępie dostajemy solidną dawkę historii: pierwsze
udokumentowane przypadki prób używania magii do ochrony przez ludzi pierwotnych,
przez starożytność i średniowiecze, aż do współczesności. Tego typu informacje
przewijają się przez całą książkę w ramach przykładów wykorzystania danego typu
magii, metod jej użycia, słów zaklęć – często podanych również w oryginalnym
języku, i z tłumaczeniem na polski – wraz z wyjaśnieniem, co jest w nich
takiego istotnego i na co trzeba szczególnie zwrócić uwagę.
Autorka podejmuje próbę wyjaśnienia, jak działają
poszczególne zaklęcia, zagłębiając się w tłumaczenia zawiłości przekazywania „energii”
od przedmiotu do osoby, przez różnych pośredników, opowiada, jak działają
klątwy i jak się przed nimi chronić, i może przede wszystkim: jak zapobiegać
ewentualnym, nawet przypadkowym, ich następstwom. Ujmuje w tym również sam
mechanizm rzucania klątw i sposób na ich odwrócenie i skierowanie z powrotem do
rzucającego. Inną ciekawą kwestią jest tworzenie amuletów i eliksirów, z
dokładnymi recepturami, które obwarowane są z góry wszelkimi zastrzeżeniami co
do zachowania rozsądku i zdrowia.
Jest wiele rzeczy, które podobają mi się w tej książce, ale
najważniejszą chyba jest ten swoisty religijny uniwersalizm, z którym rzadko
obecnie można się spotkać. Polega on na tym, że przy okazji magii na
przestrzeni dziejów wymieniane są wpływy wielu różnych wierzeń, wskazywane, w
których miejscach i do jakiego stopnia się one przeplatają, tworząc jako efekt
końcowy to, w co wielu ludzi wierzy obecnie, bez umniejszania żadnego z nich,
wręcz ze stwierdzeniem, że jakkolwiek tego nie nazwiemy, jest to ta sama siła,
jednakowo piękna.
Druga moja pochwała powędruje już w kierunku samej
konstrukcji tekstu: wprowadzenie historyczne, opis działania, receptury,
ostrzeżenia, przykłady z literatury oraz wnioski, jakie można z nich wyciągnąć,
a na zakończenie każdego rozdziału – kwestie do przemyślenia, mające formę pytań,
zawierające najczęściej zachętę do własnego przeanalizowania tematu pod kątem
tego, jak daną rzecz wykonać czy zrozumieć, tak, by była możliwe jak najbliższa
osobie czytającej.
Ostatni plus, chociaż wcale nie najmniej ważny, przyznam za
całkowite uniknięcie medialnego wizerunku magii – książka pozbawiona jest na
przykład receptur eliksirów, które miałyby zawierać dziwne składniki, nie ma
też w niej przykładów rytuałów z przysłowiowym wymachiwaniem różdżką, czego
można by się może spodziewać, a wręcz kpi z nich, powołując się na zdrowy
rozsądek. Jest to raczej zachęta do eksperymentów w celu uzyskania wpływu na swoje
życie, dodania pewności siebie, zapewnienia szczęścia i dobrobytu przez zmianę
własnego podejścia.
Faktem jest, że nie jest to literatura typowo „poważna”, bo
też i nie do każdego przemawiają tego typu zabawy, również okładka
przemawiałaby za tym, żeby tę pozycję skierować do młodszych czytelników. O ile
jednak w wieku nastoletnim przeżywa się czasem zainteresowanie magią, głównie
pod wpływem mediów, i takim osobom przypadnie do gustu dzieło pani Marquis –
ale starszym również! - o tyle
odradziłabym już dawać ją dzieciom. Szczegóły dotyczące klątw i historii mogą okazać
się za ciężkie.
Książka adresowana jest wyraźnie do kobiet, wskazują na to
używane zaimki osobowe, ale poza tym, nie widać żadnego nakazu, by tę wiedzę
zachowywać wyłącznie dla żeńskiego grona, zatem wina leżeć może po stronie
tłumaczenia. Wydaje mi się też, że tytuł został odrobinę niefortunnie przełożony…
„ A Witch's World of Magick: Expanding Your Practice with Techniques &
Traditions from Diverse Cultures” to nie jest “tworzenie własnego system magicznego”.
Tu więc jeszcze jedno kose spojrzenie w kierunku tłumacza.
Zwykły czytelnik może poczuć się zaskoczony używanym tomiku
językiem, a zwłaszcza użyciem słowa „magija” zamiast swojskiej magii (co
zostało wysnute z oryginalnego „magick”). Jest to odrobinę drażniące, i nawet
mnie początkowo dezorientowało, zwłaszcza, że w opisie na okładce ono nie występuje
w takiej formie. Wymaga to chwili przyzwyczajenia, a z czasem przestaje się to
po prostu zauważać. Poza tym, książka pisana jest w sposób lekki i zrozumiały,
czasem zdarzają się nawet wtrącenia w języku potocznym („to jest do bani”), a
wstawki historyczne przedstawione są jasno i przystępnie, bez zbędnego
zagłębiania się w szczegóły. Czasem jedynie miałam wrażenie, że autorka wysnuwa
za daleko idące wnioski z przesłanek z dziejów starożytnych, bo sama nie
widziałam podstaw do takiego rozumowania, gdy cytowane źródło naukowe wyłożyło
rzecz w prosty sposób.
Ogółem, jestem zachwycona tym, jak przyjemnie się czytało „Sekrety
współczesnej wiedźmy”. Miałam wiele obaw, zanim zaczęłam, przede wszystkim
dotyczyły one tego, czy będzie to dziełko typowo dla dzieci, czy zbiorek
paranaukowych bzdur, a dostałam lekkie, przyjemne kompendium wiedzy magicznej,
użytecznej w życiu codziennym, dzięki któremu zdążyłam nawet zmajstrować już
sobie amulet… Sama autorka, Melanie Marquis, mówi, że od lat praktykuję magię –
czy też magiję, a opisana powyżej książka stanowi jej pierwsze dzieło, wydane
również w Polsce, choć nie pierwsze w ogóle. Czekam z niecierpliwością na
kolejne.
Dane
ogólne:
Tytuł
oryginału: A Witch's World of Magick: Expanding Your Practice with Techniques
& Traditions from Diverse Cultures
Autor: Melanie Marquis
Wydawnictwo: Studio Astropsychologii
Rok wydania polskiego: 2015
Ilość stron: 272
Tytuł w połączeniu z okładką faktycznie przywodzi na myśl coś skierowanego do najmłodszych, ale cała reszta brzmi naprawdę zachęcająco, chętnie bym się z nią zapoznała. Chociaż to "magija" brzmi nieszczególnie, i mówi to osoba nałogowo pisząca "milijon" i lubiąca takie nadprogramowe "j". ;) Z drugiej strony, nie wiem jak inaczej można by przetłumaczyć słowo "magick".
OdpowiedzUsuńPowiedzmy po prostu, że jest to w pewien sposób uzasadnione. Po paru stronach przestaje się zauważać to nadprogramowe "j".
UsuńTeż miałam inny pogląd na temat tej książki patrząc na jej okładkę i trochę żałuję, że jednak jej nie kupiłam. Muszę to nadrobić, bo wygląda to naprawdę ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że wydawnoctwo w próbie złapania na okładkę czytelników, uderzyło nie do tej grupy, co trzeba po prostu.
Usuń